Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.

Zapraszam na mój nowy blog:

niedziela, 25 lipca 2010

Kazanie o modlitwie na XVII Niedzielę per annum, rok C


Czynię wyjątek i upubliczniam kazanie, które wygłosiłem dzisiaj - w nadziei, że słowo nie będzie bezużyteczne dla cierpliwego Czytelnika.
Przy okazji: w ramach stopniowego rozbudowywania mojego bloga zainaugurowałem dział "Dla kierowców". Zapraszam. Teraz już tekst kazania.

* * *

„Człowiek naszego stulecia ma więcej czasu. Medycyna przedłuża ludzkie życie. Ale czy naprawdę człowiek współczesny posiada więcej czasu? Może to nie człowiek posiada więcej czasu, ale raczej czas posiadł bardziej człowieka? Większość ludzi najmniej czasu ma dla Boga. Twierdzą, że muszą go mieć dla siebie. Tymczasem - czy istotnie mamy czas dla siebie? Chyba tego czasu najbardziej nam brak. Życie płynie jakby obok nas. Może więc prawdziwym czasem człowieka jest ten czas, który mamy dla Boga?
Jezus Chrystus miał czas dla Boga, a teraz w Nim ma czas Bóg.
Czy nie powinniśmy zatroszczyć się o to, żeby mieć znów czas dla Boga, uczynić nasz czas Bożym czasem? Wiele bowiem przemawia za tym, że czas, który zamykamy przed Nim, pochłania w końcu nas samych. Tylko ten czas, który mamy dla Boga, daje nam także czas dla człowieka, a przez to wolność prawdziwą." (Kard. J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, cyt. za: Służyć prawdzie, 31 XII).
Tak pisał przed laty kard. Ratzinger.

Temat modlitwy, spotkania z Bogiem to centralny wątek dzisiejszych czytań biblijnych. Modlił się Abraham, modlił się Pan Jezus, modlili się Jego uczniowie i prosili: „Panie, naucz nas modlić się” (Łk 11,1).
Skoro mówimy o modlitwie, to mówimy o duszy ludzkiej. Dusza ludzka jest nieśmiertelna. Dusza jest szczególną przestrzenią spotkania z Bogiem. Poza Bogiem, bez Boga człowiek nie może w pełni żyć, funkcjonować, poznawać sensu i celu swojego życia. Pisze jeden z teologów: „Przypomina się tu obraz użyty przez św. Augustyna, który powiedział, że egzystencja ludzka jest tak zbudowana, że Bóg stanowi jej punkt konstrukcyjny, na którym się zasadza. Jeśli więź z tym punktem jest w porządku, wtedy wszystkie części harmonizują ze sobą w sensownej całości. Jeśli zaś owa więź się rozpada, wtedy i wszystko inne się rozpada i pozostają tylko strzępy." (Kard. J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, cyt. za: Służyć prawdzie, 11 III).
   Ojciec święty Benedykt XVI przed laty zauważył z przenikliwością i powagą: „Modlitwa straciła dziś jakby w Kościele swe oczywiste znaczenie. Musimy więc na nowo odnaleźć drogę do Boga słuchającego i przemawiającego, a raczej musimy przyjąć dar tej drogi.” (Kard. J. Ratzinger, Die Hoffnung des Senfkorns, cyt. za: Służyć prawdzie, 1 X).
      Jeden z teologów słusznie zauważył, że nawet liturgia staje się dzisiaj w niektórych środowiskach coraz bardziej faktem socjalnym (tylko relacje horyzontalne - braterskie) a coraz mniej spotkaniem z Bogiem (zanik relacji wertykalnej - z Bogiem).
Dzisiaj wielu ludzi gada o Panu Bogu, o Kościele, o wierze, o moralności. Ale co innego jest gadać o Panu Bogu, a co innego jest gadać z Panem Bogiem. Co innego jest gadać o Panu Bogu, a co innego jest wierzyć w Pana Boga i wierzyć Panu Bogu. Niektórzy to mylą i zdaje im się, że gadanie na tematy wiary to to samo, co wiara - a są to dwie diametralnie różne sprawy. To widać w wielu mass mediach, wśród polityków, w rozmowach różnych. Przykład pierwszy z brzegu. Ktoś mówi: „Jestem katolikiem, ale w sprawie in vitro mam swoje poglądy”. „Jestem katolikiem, ale w sprawie tolerancji mam swoje poglądy.” „Jestem katolikiem, ale w sprawie antykoncepcji mam swoje poglądy.” „Jestem katolikiem, ale w sprawie wtrącania się Kościoła do polityki mam swoje poglądy.” To są klasyczne wypowiedzi ludzi, którzy gadają. Ale Panu Bogu nie wierzą. Ateizm w praktyce! To jest problem. Przypominają się tu słowa św. Pawła, który już dwa tysiące lat temu zetknął się z podobnym problemem i tak radził młodemu biskupowi, Tymoteuszowi:
„Jak prosiłem cię, byś pozostał w Efezie, kiedy wybierałem się do Macedonii, tak proszę teraz, abyś nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca. Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie z wiarą. Celem zaś nakazu jest miłość, płynąca z czystego serca, dobrego sumienia i wiary nieobłudnej. Zboczywszy od nich, niektórzy zwrócili się ku czczej gadaninie. Chcieli uchodzić za uczonych w Prawie nie rozumiejąc ani tego, co mówią, ani tego, co stanowczo twierdzą.” (1 Tm 1,7).
Tacy ludzie często uważają się za w gruncie rzeczy porządnych ludzi i za katolików. A jakże.
Poznawanie Boga i poznawanie Prawdy wymaga spełnienia dwóch warunków. Po pierwsze: solidnej, uczciwej, nieuprzedzonej pracy naszego rozumu, sięgania do wiarygodnych źródeł. Więc zapytajmy się dzisiaj jasno: Co czytam? Czego słucham? Jakie telewizje oglądam? Jakich ludzi słucham? Jakich mam mistrzów? Czy czytam codziennie i rozważam Słowo Boże? Czy czytam i rozważam życiorysy Świętych? Czy studiuję naukę Kościoła w jej rozlicznych aspektach dotyczących różnych dziedzin ludzkiego życia?
Po drugie: poznawanie Boga i poznawanie Prawdy wymaga wiary, ufności, osobistej więzi z Bogiem. Benedykt XVI, przed wielu laty, zanim jeszcze został papieżem, tak pisał:
„Człowiek jest tak stworzony, że tylko sam Bóg mu wystarczy. Wszystko inne jest zbyt małe. Gdy w życiu straci z oczu Boga, staje się podobny do człowieka, który zbudował dom, a zapomniał zrobić w nim okna. Niczego nie widzi i brak mu tlenu, który pozwala mu oddychać. Gdy modlitwa staje się dla nas nudna lub w ogóle nie potrafimy się modlić, jest to znak alarmujący. Zwraca nam uwagę, że coś w mechanizmie naszego życia jest zepsute. Kto się nie modli, osobiście się nie modli, ten nie może też zachować wiary w Boga, ponieważ Bóg, który jest bez znaczenia dla naszego życia, nie jest Bogiem, ale Nikim. Od tego, czy umiemy się modlić czy nie, zależy, czy staniemy się ateistami lub czy Bóg pozostanie obecny wśród nas.
Modlitwa i poznanie Boga to rzeczy nierozłączne. Charles de Foucauld, od którego wywodzą się Mali Bracia i Małe Siostry, odmawiał przed swoim nawróceniem niezwykłą modlitwę: «Mój Boże, jeśli istniejesz, spraw, abym Cię poznał». Nawet gdy nasza wiara i poznanie są niedostateczne, powinniśmy trwać przy Nim, nie odchodzić od Niego, dobijać się niejako do Jego drzwi, aż otworzy.” (Kard. J. Ratzinger, Münchener Katholische Kirchenzeitung, 18.3.79, cyt. za: Służyć prawdzie, 8 VI).
Człowiek, który się nie modli może tylko gadać na tematy religijne. Tylko głowa. Ale brak serca. Ateista-liberał przesuwa, usuwa, eliminuje Krzyż. Wierzący, modlący się - przed Krzyżem uklęknie. Człowiek, który zna Pana Boga z bliska, z modlitwy, z osobistych codziennych spotkań dobrze wyczuwa, co jest dobre, co jest słuszne, co jest Bogu miłe. „Jakie ma Pan poglądy w sprawach wiary?” – „Takie, jakie Pan Bóg objawił i Kościół do wierzenia podaje”. „Jakie ma Pani poglądy w sprawach moralnych?” – „Takie, jakie Pan Bóg objawił i Kościół do wierzenia podaje”. To są wypowiedzi ludzi wierzących. Wszystko inne pochodzi od Złego.
Bracia i siostry, bierzmy się do roboty solidnie. Zacznijmy się wreszcie modlić, zacznijmy Pana Boga traktować poważnie, zacznijmy wreszcie Panu Bogu wierzyć, zacznijmy wierzyć Panu Bogu bardziej niż ludziom, zacznijmy wreszcie myśleć i mówić po Bożemu, a nie według żenujących reguł politycznej poprawności czy kultu bożka nie-świętego spokoju.
Mamy sami żyć blisko Boga i pomagać innym, aby Boga odnajdywali i dla Niego żyli, przyjmując dar zbawienia.
Dzisiejsza liturgia Słowa ukazuje nam jeden z konkretnych sposobów prowadzenia ludzi do Boga i ocalenia ich przed potępieniem wiecznym. Ten sposób to modlitwa: modlitwa za innych ludzi, modlitwa wstawiennicza. Wstawiamy się do Boga za naszymi bliźnimi, aby Bóg ich ocalił. Abraham modli się do Boga, więcej: targuje się z Bogiem, wstawiając się za mieszkańcami Sodomy i Gomory, którzy popełniali straszliwe grzechy nieczyste. Dosięgła ich kara Boża. Tu nie ma żartów. Abraham modlił się za grzeszne miasta, ale niestety nie znalazło się tam nawet dziesięciu sprawiedliwych.
Mamy we wspaniałej historii Kościoła wiele przykładów skutecznej modlitwy zanoszonej do Pana Boga za bliźnich. Św. Monika przez wiele lat modliła się ze łzami w oczach o nawrócenie swojego syna, Augustyna, który, zanim się nawrócił, prowadził bardzo grzeszne życie i wiele zgryzot sprawił swojej matce. Monika, wytrwałą i ufną modlitwą, wyprosiła mu łaskę nawrócenia i został świętym - Patronka matek zatroskanych o nawrócenie swoich dzieci!
Św. siostra Faustyna niejednokrotnie, pouczona Bożym oświeceniem, modliła się i ofiarowywała swoje cierpienia za konkretne osoby, zagrożone grzechem i potępieniem wiecznym.
W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku na Filipinach, wobec tragicznych wydarzeń, grożących powszechnym rozlewem krwi, wierzący kardynał Sin wezwał siostry klauzurowe a następnie naród filipiński, szczególnie mieszkańców stolicy - Manili, do modlitwy różańcowej. Ludzie wyszli na ulice. Dwa miliony modlących się powstrzymało czołgi i niechybny rozlew krwi. Pokojowe zwycięstwo modlitwy. Zwycięstwo Boga!
W Fatimie Matka Boża wzywała usilnie: „módlcie się wiele za grzeszników”.
Módlmy się. Módlmy się osobiście, módlmy się w rodzinach. Włączajmy Radio Maryja. Tam jest codziennie transmitowana Msza święta, Różaniec, Jutrznia, o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego - poprzedzona fragmentem Dzienniczka św. s. Faustyny w znakomitej interpretacji aktorki scen warszawskich Haliny Łabonarskiej a o godz. 21.00 Apel Jasnogórski z kaplicy cudownego Obrazu na Jasnej Górze. Trwa codzienna modlitwa Polaków w kraju i na emigracji. Złota nić modlitwy! Wypraszajmy łaski dla naszej ojczyzny, dla Kościoła i świata, dla naszych rodzin i dla nas samych. Módlmy się!
Wiele jest dzisiaj zła, są źli ludzie, są wyrachowani i cyniczni, bezwzględni politycy. Są i ludzie zagubieni. Coraz więcej ludzi młodych studiuje a coraz mniej młodych jest w kościele. Trzeba się modlić. Jak możemy, ratujmy ich naszą ufną i wytrwałą codzienną modlitwą. Pamiętajmy, że być chrześcijaninem to troszczyć się o dobro innych a szczególnie o zbawienie innych: w rodzinie, w sąsiedztwie, w miejscu pracy, gdziekolwiek spotykamy człowieka. Gdy nie wiemy, co robić, chwyćmy za Różaniec. Gdy się bierze Różaniec do ręki już łaski płyną. Św. Jakub jasno pisze w swoim liście: „módlcie się jeden za drugiego” (Jk 5,16).
Wzywa nas Ojciec Święty: „Nie dać się zbałamucić przez tych, którzy nie mają czasu, którzy cały czas poświęcają tylko sobie, oto jest zadanie nas chrześcijan w tej historycznej godzinie, zadanie, które powinniśmy cierpliwie i spokojnie wziąć na siebie. […] Gdy więc nie możemy nic więcej, jak tylko milcząco zwracać się do Boga, czyńmy to, a przekonamy się, że to modlitewne milczenie przemieni się, przemieni nas […].” (Kard. J. Ratzinger, Dogma und Verkündigung, cyt. za: Służyć prawdzie, 23 IX).
Trzeba się modlić wytrwale. Codziennie. Niektórzy się zniechęcają. Ktoś mówi: „Modliłam się i Pan Bóg mnie nie wysłuchał”. Jeszcze raz przywołajmy słowa kardynała Ratzingera:
„Tylko ten, kto w cierpliwości trwa przed milczącym Bogiem – a może trzeba będzie trwać bardzo długo – modli się prawdziwie. Tak jak człowieka można poznać tylko wtedy, kiedy dzieli się z nim kawał życia, tak nie może być mowy o modlitwie, gdy tylko w jakiejś potrzebie zwracamy się na krótką chwilę do Boga. Modlitwą jest trwanie przed Nim, pukanie do Jego drzwi, właśnie wtedy, kiedy wydaje się nam, że nie słyszy. Tylko w ten sposób będziemy zdolni rozpoznać w ogóle dar ponad dary, Jego Dar: Ducha Świętego; tylko wtedy będziemy zdolni pytać o to, co Bóg daje, i przyjąć to – dar, od którego zależy prawdziwie życie nasze i świata. Poczujemy się w końcu zmuszeni przyswoić sobie prośbę uczniów: Panie naucz nas się modlić. Potrzebujemy modlitwy, żyjemy modlitwą, ale nie umiemy się modlić. [Panie,] Ty naucz nas modlitwy, Ty sam.” (Kard. J. Ratzinger, Gottes Antlitz suchen, cyt. za: Służyć prawdzie, 14 VI).
Gdy będziemy tak się modlić, niejeden raz - może po wielu latach - zobaczymy owoce naszej modlitwy i będziemy mogli z radością i wdzięcznością powiedzieć tak, jak dzisiaj Psalmista: „Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem”.

Dzisiaj wspominamy św. Krzysztofa, patrona kierowców. Więc jeszcze krótkie słowo do kierowców. Zanim wyruszymy w drogę zawsze uczyńmy z szacunkiem znak Krzyża i wezwijmy wstawiennictwa patrona kierowców, choćby najprostszym zawołaniem: Św. Krzysztofie, módl się za nami!
W Rzymie, w kościele del Gesù, znajduje się szczególne malowidło: obraz Matki Bożej Dobrej Drogi - Madonna Della Strada. Znana jest przepiękna i pełna ufności modlitwa, ułożona przez Piusa XII, wielkiego czciciela Matki Bożej Dobrej Drogi.
Życząc kierowcom bezpiecznej drogi, zakończmy słowami tej modlitwy do Maryi, Patronki Dobrej Drogi, aby chroniła nas na wszystkich drogach i pomogła nam szczęśliwie dotrzeć do celu:

O Maryjo słodka,
Matko nasza w niebie
prowadź nasze kroki
po drodze żywota,
jakże często stromej
i pełnej wyboi.
A u kresu drogi
bądź nam niebios bramą
i błogosławiony Owoc twego łona
ukaż nam Jezusa.
Amen.



fot. AFK


4 komentarze:

  1. Witam! Trafiłam na ciekawego i mądrego bloga, cieszę się. Przeczytałam wpis dotyczący zamknięcia Roku Kapłańskiego. Bardzo trafne uwagi. Minął kolejny rok, bez większych zmian w naszym życiu. U nas próbowano zamknąć ten Rok (bardzo ważny, chyba jeden z najważniejszych, ogłaszanych przez Papieży)uroczystą Mszą za Kapłanów. Powiem tylko, że naliczyłam ich 3...Zaproszeń wydaliśmy ok.40... Czyżby sami Kapłani nie czuli potrzeby modlitwy w Ich intencji!? Zastanawiające...Byłam nieco rozczarowana frekwencją, ale ufna Bogu,że nasza modlitwa ma sens, ma sens... a Msza była piękna, w Rycie Rzymskim z piękną oprawą muzyczną. Szkoda, że kapłani mówią nam o Ojcu św. ale tak naprawdę Go nie słuchają.Ale,tak jak modlitwa św.Moniki za Augustyna przyniosła niesamowite efekty, tak i nasza może nie tak doskonała,ale, wierzę,że również przyniesie efekty. Bóg nie zawsze jest specjalistą od zadań spektakularnych, prawda? Bądźmy wierni i niezłomni. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Duchowa synchronizacja w tematach ważnych - cieszy. Dziękuję. Pozdrowienia odwzajemniam, chętnie bym wiedział komu - może chociaż imię? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i uciekł mój wpis! Nawet nie wiem jak się tutaj wpisuje imię! Ech, skomplikowany jest ten wirtualny świat, ot, co! a powiem, że dzisiaj mam wielkie święto, Imieninki swoje i mojej wielkiej Patronki! Ale mam Imienniczkę, nie każdy ma takiego farta w życiu, prawda!?! Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Anno,
    zatem proszę przyjąć serdeczne życzenia świętości i wszelkiego dobra. Dołączam dar modlitwy.

    Co do szlachetnego przezwyciężania anonimowości: imię można wpisać po prostu jako ostatni element komentarza.
    Można też po wpisaniu komentarza wybrać w sektorze "Komentarz jako" przedostatnią opcję tzn. "Nazwa/adres URL" i tam wpisać imię i zatwierdzić "Dalej". To wszystko.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.