Czasy współczesne. Miliardy ludzkich spraw, miliardy opinii, miliardy poglądów, miliardy wypowiadanych zdań, miliardy słów, miliardy myśli… A jak myślimy my, chrześcijanie? O czym myślimy?
sobota, 27 sierpnia 2011
Kazanie na XXII niedzielę per annum, rok A, Częstochowa, Parafia NSPJ, Msza Święta 27.08.2011: godz. 18.00; 28.08.2011: godz. 9.00 i 18.00
Czasy współczesne. Miliardy ludzkich spraw, miliardy opinii, miliardy poglądów, miliardy wypowiadanych zdań, miliardy słów, miliardy myśli… A jak myślimy my, chrześcijanie? O czym myślimy?
Św. Paweł dzisiaj wzywa nas:
„Proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże, (…). Nie bierzcie (…) wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu przyjemne i co doskonałe” (Rz 12, 1-2).
Umysł odnowiony, umysł pouczony Bożym światłem, to wie: Najważniejszą sprawą jest zbawić duszę!
Pan Jezus mówi do nas dzisiaj:
„Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania” (Mt 16, 26-27).
Droga do nieba jest trudna. Trudna była i droga Chrystusa. Sam Jezus, zapowiadając swoją Mękę i Śmierć, „zaczął wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele wycierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 16, 21).
Św. Piotr nie chciał zrozumieć tych słów. Pewnie wolałby, aby Pan Jezus swoje życie na ziemi przeżył do końca gładko i bezproblemowo. Za takie myślenie został przez Chrystusa skarcony!
My w naszym życiu niejednokrotnie spotykamy się z problemami, cierpieniem, trudnością, krzyżem. I ciągle się dziwimy i ciągle myślimy, że przecież tak nie powinno być. Mamy w głowie takie fałszywe przeświadczenie, że człowiek, który stara się być dobrym chrześcijaninem, nie powinien mieć problemów. „No, jakie ty masz problemy?”
Niektórzy się na Pana Boga obrazili, bo zauważyli, że niejednokrotnie bezbożnikom żyje się lepiej, niż tym, którzy chcą wiernie służyć Bogu. Mamy w głowie fałszywe przeświadczenie, że życie człowieka, który stara się być dobrym chrześcijaninem powinno płynąć gładko i bezproblemowo. I – ponieważ mamy w głowie takie przeświadczenie – kiedy przychodzi problem, cierpienie, trudność, krzyż, ciągle się dziwimy i nie rozumiemy, zniechęcamy się a czasem się buntujemy.
No, weźmy sobie w końcu do serca to słowo Chrystusa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16, 24)! Nie zniechęcajmy się i idźmy. Idźmy nie gdziekolwiek – idźmy za Chrystusem!
Każdy, kto chce iść wiernie za Chrystusem, będzie miał problemy. Co więcej: każdy, kto chce iść wiernie za Chrystusem będzie dla innych problemem! O tym mówi nam historia proroków, jak choćby Jeremiasza, o którym słyszeliśmy w dzisiejszym pierwszym czytaniu, a który niejednokrotnie musiał mówić słowo wbrew oczekiwaniom słuchaczy. O tym mówi nam historia Kościoła. O tym mówią nam życiorysy świętych. Wszyscy święci nieśli swój krzyż i wszyscy święci byli dla innych problemem!
I Pan Jezus był dla innych problemem. O tym mówi wyraźnie Ewangelia. Niektórzy Jego bliscy mówili, że zwariował (por. Mk 3, 21), inni mówili, że ma w sobie ducha nieczystego (por. Mk 3, 30), inni że ma w sobie Belzebuba i jego mocą wyrzuca złe duchy (por. Mk 3, 22), inni że zakłóca porządek społeczny, że sprzeciwia się władzy (por. J 19, 12), inni że podburza do nieposłuszeństwa władzy (por. Łk 23, 2), inni że bluźni (por. Mt 26, 65), inni że łamie przepisy religijne (por. J 9, 16) i tak dalej, i tak dalej. Ileż problemów sprawiał Pan Jezus swoim współczesnym!
Wierność Chrystusowi, wierność prawdzie kosztuje. Nieraz trzeba swoją głowę nadstawić! Nie szkodzi! Nasz Papież Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał, pisał:
„By […] uniknąć nieporozumień: Wezwania do pokoju Chrystusowego nie należy mylić z wzywaniem do takiej dobrotliwości, która jest w gruncie rzeczy słabością i chce uniknąć kłopotów wynikających z otwartej i stanowczej obrony własnych przekonań. Żądanie jedności w Kościele nie znaczy, że wszyscy mają zgodzić się na wszystko. Zwykłe przestawanie ze sobą to jeszcze nie jedność, to raczej unik przed nią. Hasłem: «Bądźmy dla siebie uprzejmi» nie należy gardzić, ale nie sięga ono szczytów Ewangelii, ponieważ oszczędza nam wysiłku wejścia na drogę prawdy, a przez to prawdziwego, wzajemnego pojednania” (Kard. J. Ratzinger, Służyć prawdzie, 18 I).
Niektórzy myślą, że życie chrześcijańskie to potulność powszechna wobec wszystkich i przystawanie na wszystkie bezbożne decyzje i tendencje – na przykład w rodzinie czy w społeczeństwie. Są tacy ludzie, którzy święcie wierzą w każdy ustalony przez ludzi przepis – nawet niesłuszny, zły moralnie. Coś tam ustalono, coś tam zapisano, to muszę w to wierzyć, muszę to przyjąć, muszę to uznać, muszę się podporządkować! Tym, którzy mają takie podejście do życia przyda się zdrowe słowo Kardynała Josepha Ratzingera – aktualne nie tylko w sierpniu. Tak pisał:
„Kto chce naśladować Chrystusa, musi w taki czy inny sposób zrzucić z siebie jakiś balast. Przez pewien czas może niejednokrotnie chrześcijanin żyć na pozór w najlepszej harmonii ze światem, bez rozdźwięków i problemów. Lecz każda generacja i każda jednostka dochodzi do progu, poza który przejść już się nie da. Każdy z nas dochodzi do momentu, w którym trzeba podjąć decyzję: albo stać się w oczach świata głupcem, albo odrzucić krzyż Chrystusowy. Powiedzmy dobitniej: nie ma chrześcijaństwa bez sprzeciwu. Musimy się z tym zgodzić, a postawa «otwarcia na świat», która o tym zapomina, nie może się powoływać ani na Pismo święte, ani na Sobór. Nie powinno nas to jednak prowadzić do rezygnacji. Właśnie ten, kto odrzuca paktowanie z konformizmem, kto nie kapituluje wobec ducha czasu, staje się człowiekiem wolnym, dojrzałym, twórczym. Tacy ludzie otwierają bramy przyszłości. O tym, jak realne jest to stwierdzenie świadczą wielkie postacie tego miesiąca: Edyta Stein, Maksymilian Kolbe, Augustyn…” (Kard. J. Ratzinger, Służyć prawdzie, 5 VIII).
Więc, Bracia i Siostry, jeśli chcemy być wiernymi uczniami Chrystusa, jeśli chcemy być dobrymi, dojrzałymi chrześcijanami – kiedy przyjdzie problem, cierpienie, trudność, krzyż, nie dziwmy się, nie zniechęcajmy się, nie buntujmy się. Raczej zaufajmy Chrystusowi! Jeśli zaufamy Chrystusowi, On z naszych trudnych doświadczeń wyprowadzi dobro – dla nas i dla innych – podobnie, jak z cierpienia i ze śmierci Chrystusa Bóg wyprowadził nieskończone dobro: zbawienie człowieka!
Klękajmy do modlitwy! Módlmy się wiele! Módlmy się w tej sprawie. Módlmy się, aby Pan Bóg oświecał nasze umysły, abyśmy coraz lepiej rozumieli Bożą naukę i wytrwale, odważnie i cierpliwie, wprowadzali ją w życie.
Nie lękajmy się! Pan Bóg czuwa nad naszym życiem, nad każdą chwilą i nad każdą okolicznością naszego życia. Pan Bóg JEST!
Za chwilę, kiedy – klęcząc! – będziemy przyjmować do serca skarb ponad skarby – naszego Pana Jezusa Chrystusa utajonego w białej, milczącej, niepozornej Hostii, podziękujmy Chrystusowi za to, że jest i że pozostał z nami, i pozostanie aż do skończenia świata. Niech Jego łaska dzisiaj nas umocni, abyśmy – kiedy przyjdą trudności i krzyże – wytrwali przy Nim wiernie, do końca. Pan jest tutaj!
Zakończmy naszą refleksję słowami naszej pięknej, starej, katolickiej, eucharystycznej pieśni. Niech ona będzie dzisiaj szczerą i ufną modlitwą naszych serc:
Jezusa ukrytego nam w Sakramencie czcić,
Wszystko oddać dla Niego, Jego miłością żyć.
On się nam daje cały, z nami zamieszkał tu;
Dla Jego Boskiej chwały życie poświęćmy Mu.
Wiarą ukorzyć trzeba zmysły i rozum swój,
Bo tu już nie ma chleba, to Bóg, to Jezus mój!
Tu Mu ciągle ''Hosanna'' śpiewa anielski chór,
A ta cześć nieustanna, to dla nas biednych wzór.
Dzielić z nami wygnanie Jego rozkosze są.
Niechże z Nim przebywanie będzie radością mą!
On wie, co udręczenie, On zna, co smutku łzy;
Powiem Mu swe cierpienie, bo serce z bólu drży.
O niebo mojej duszy, najsłodszy Jezu mój,
Dla mnie wśród ziemskiej suszy Tyś szczęścia pełen zdrój.
Tyś w wieczerniku siebie raz tylko uczniom dał,
W ołtarzuś się jak w niebie powszednim chlebem stał.
Chciałbym tu być Aniołem, co śpiewa ciągle cześć,
Z rozpromienionym czołem Tobie swe serce nieść.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.