Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.

Zapraszam na mój nowy blog:

niedziela, 19 grudnia 2010

Aby spowiadać się dobrze (5): Postanowienie poprawy.

   Jesteśmy w samym centrum poważnej problematyki dotyczącej Sakramentu Pokuty. Trzeba do tych kwestii podchodzić nie powierzchownie czy zwyczajowo, ale rzetelnie i uczciwie a w szczerym kontakcie z Panem Bogiem na modlitwie dorastać do coraz bardziej dojrzałego przeżywania Sakramentu Pojednania. Mówimy o postawach i decyzjach, które warunkują ważne i godziwe przyjęcie tego Sakramentu. Spowiedź to nie automat: przycisnę przycisk i wyskoczy batonik. Coś tam powiem i ksiądz rozgrzeszy. Coś tam powiem!
   Do najistotniejszych warunków Sakramentu Pokuty należy, oprócz żalu za grzechy, mocne postanowienie poprawy.
   Niedorzecznością byłoby domaganie się od spowiednika rozgrzeszenia, kiedy nie ma się najmniejszej woli zmiany życia. Tak może się zdarzyć na przykład w coraz częściej spotykanych sytuacjach zamieszkania młodych razem przed ślubem albo w ogóle bez ślubu. Przed Wielkanocą przylecą do spowiedzi. Po co? Albo: jak ktoś kradł, tak dalej myśli kraść, jak oszukiwał na podatkach, tak nie myśli z tym zerwać, jak znieważał swoich domowników, tak nie myśli się zmienić, jak stosował/-a środki antykoncepcyjne, tak nie myśli o najmniejszej zmianie tego destrukcyjnego procederu, jak narażał się na takie czy inne grzechy, tak nie myśli o tym, aby unikać bliskich okazji do grzechu. Może być wiele innych sytuacji. Z bezwstydnym czołem domagać się rozgrzeszenia w takich sytuacjach, może jeszcze z deklaracją, że przecież „jestem katolikiem", byłoby zaprzeczeniem wiary i znakiem głębokiego niedorozwoju duchowego.
   Powiedzmy to jasno: sytuacja bezmyślności i stawiania grzechu i własnych grzesznych przywiązań ponad Pana Boga i Jego Wolę dyskwalifikuje katolika od sakramentalnego rozgrzeszenia. Tu uwaga: takie wybrakowane spowiedzi mogą się zdarzyć - nie tylko - przy okazjonalnych, pospiesznych, na chybcika odprawianych spowiedziach np. z okazji czyjegoś ślubu, pogrzebu czy chrztu, „bo chciałbym przystąpić do Komunii" albo „bo mam być chrzestnym/chrzestną". Lepiej wtedy nie przychodzić do konfesjonału. Jeszcze lepiej jest nawrócić się szczerze!
   Jeśli ktoś deklarowałby wobec spowiednika gotowość przemiany życia, ale w sercu wcale o tym nie myślał, to oczywiście nawet jeśli kapłan w dobrej wierze wypowie słowa rozgrzeszenia, to jest to spowiedź świętokradzka a więc nieważna - rozgrzeszenie nie nastąpiło, co więcej penitent obciążył swoje sumienie jeszcze dodatkowym grzechem kłamstwa i znieważenia Sakramentu.
   Są to sprawy poważne i zdaje się, że częste nauczanie na ten temat jest dzisiaj konieczne, abyśmy, myśląc o spowiedzi, nie ugrzęźli w lekkomyślnie powtarzanych kilku niezobowiązujących ogólnikach o miłosierdziu Bożym.
   Powiedzmy to jasno i wyraźnie: do ważnego rozgrzeszenia konieczna jest szczera wewnętrzna dyspozycja - decyzja poprawy swojego postępowania, decyzja unikania grzechu, decyzja zerwania z grzesznymi przywiązaniami, decyzja unikania niebezpiecznych okazji do grzechu, decyzja naprawienia wyrządzonego zła. Taka postawa jest oznaką szczerego nawrócenia, jest wyrazem wiary. Tak przyjmuje Sakrament Pokuty katolik dojrzały duchowo.
  
   c.d.n.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.