Piszę to także w imieniu tych, z którymi tam, pod Krzyżem, modlę się.
Tak odczytuję ostatnie głosy osób publicznych: dzieje się jakaś wielka niesprawiedliwość. Osądza się Krzyż, uznając Go za przeszkadzający i "dzielący". Osądza się ludzi, którzy czuwają przy Nim dniem i nocą, zrównując ich co do „winy” z bluźniercami, satanistami, sodomitami, wojującymi ateistami. Takie zrównanie to jest niesłychana niesprawiedliwość, z czyichkolwiek ust by nie pochodziła!
Czy winą jest modlitwa? Czy modlitwa jest "upolitycznianiem Krzyża"? Używane są upokarzające określenia, spośród których najdelikatniejsze to „rzekomi obrońcy Krzyża”. Innych nie przytoczę.
W czym krzywdzą Polskę ci, którzy się modlą przy Krzyżu? Oni nie są żadną „stroną sporu”, bo oni nie prowadzą sporu. Oni się modlą, także za Polskę i za tych, którzy prowadzą spór z Bogiem, i w wielu innych intencjach. Takich ludzi spotykam.
Modlitwa w nocy z piątku na sobotę. Było nas niewielu, modlących się. Ucieszyli się, gdy poinformowałem ich, że odprawiłem za nich i za ich rodziny Mszę świętą, zachęciłem do przeczytania cennego artykułu ks. prof. Krukowskiego z piątkowego wydania Naszego Dziennika. Udzieliłem błogosławieństwa Krzyżem. Była i miła wymiana dobrych uczynków: jeden z czuwających Panów odprowadził mnie na parking a ja odwiozłem go do domu. Nie upoważnił mnie do pisania o nim, ale powiem tylko tyle, że Pan Bóg dosięga człowieka w różnych kontekstach. Łaska Boża jest wielka!
To była moja najtrudniejsza modlitwa tam, przy Krzyżu. Z powodów, o których pisałem wczoraj. W piątek, dzień śmierci Naszego Pana, diabeł szczególnie się uaktywnia i posyła swoich popleczników. W pewnym momencie wygadywał mi do ucha. Zachowania jak przy egzorcyzmach.
Czy można modlić się w takich warunkach? Egzorcyści to wiedzą. Można! Zachowując wiarę, pokój serca, ufność. Bo jest tu poświęcony Krzyż i do Niego przychodzimy. A poza tym: Pan Bóg jest wszędzie. I wszędzie można się modlić. Dlatego nie łudzę się i nie tworzę sobie sielankowych modeli modlitwy w idealnych i sterylnych warunkach.
Tak było dwa tysiące lat temu. Był Krzyż. Był Chrystus. Była i rozbawiona bezczelna, żydowska tłuszcza. Pisze to św. Mateusz:
„Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc: «Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, wybaw sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża!» Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali: «Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: "Jestem Synem Bożym"». […] «Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić».” (zob. Mt 27).
Pośród bezbożnej wrzawy było kilka osób - doprawdy niewiele! - które trwały z miłością przy Krzyżu, przy Chrystusie. Matka Boża, Maria, Maria Magdalena i św. Jan - jeden apostoł. Oni tam byli pod Krzyżem, do końca. Bo oni kochali Chrystusa.
Spotykam w tych dniach dusze maryjne, dusze eucharystyczne, dusze wyciszone, dusze gorliwe, dusze wierzące, dusze kochające, dusze o głębokim i dalekosiężnym spojrzeniu duchowym.
Dziękuję Panu Bogu za dar dobrych spotkań w tych dniach, pod Krzyżem. Z tej modlitwy pod Krzyżem będzie wiele dobra.
Stat crux.
Msza święta dzisiaj:
Za wszystkich, którzy w ciągu całej naszej polskiej historii oddali życie w obronie naszej Ojczyzny oraz za wszystkie ofiary reżimu niemieckiego i sowieckiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.