„Czymś naprawdę najgłębszym, czymś, co życie ludzkie czyni w ogóle życiem, jest to, że Bóg kontaktuje się z nami a my z Nim. To jest miarą gwarantującą naszą godność. Dzięki niej żyjemy i odkrywamy nasze człowieczeństwo, obdarowujemy innych i sami jesteśmy obdarzani. A jeśli będziemy żyć według tej miary, świadomi swej przynależności do Boga, to poprzez Boga świat stanie się ludzki.” (Münchener Katholische Kirchenzeitung, 21.5.78, cyt. za: Służyć prawdzie, 26 X).
piątek, 24 września 2010
Dobrze nam tu być...
„Panie, dobrze nam tu być” (por. Mt 17,4) - tak powiedział Piotr do Pana Jezusa na górze Tabor. Tak powiedzieliśmy sobie wczoraj na Krakowskim Przedmieściu, pod Krzyżem. Dobrze nam w tym miejscu. Pan Jezus daje nam pokój, wytchnienie, umocnienie, pokój, radość, zrozumienie, łaskę…
Wśród różnych aspektów modlitwy można i warto uwzględnić i ten: modlitwa jest szlachetnym odpoczynkiem przy Panu Jezusie. On sam nas zaprasza serdecznymi słowy: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.” (Mt 12,28-30).
Życie nie jest łatwe i każdy z nas niesie krzyż. W powyższych słowach Chrystus Pan mówi jednak o Jego jarzmie: „Weźcie moje jarzmo na siebie”. Chodzi więc o trud bezpośrednio związany z naszym upodabnianiem się do Zbawiciela, z kroczeniem za Nim. Wszyscy Święci trudzili się, aby się do Pana Jezusa upodobnić - w myśleniu, w słowach, w działaniu, w sercu…
Życie, którym obdarza nas Bóg i życie, do którego wzywa nas Chrystus, jest piękne i jest w nim miejsce na wszystko, co dobre - i na trud i na odpoczynek. Modlitwa jest szlachetnym odpoczynkiem przy Panu, także modlitwa na Krakowskim Przedmieściu. Nie jest grzechem przyjąć Bożą pociechę, odpocząć przy Panu Jezusie.
Nie bez subtelnego humoru pisał przed laty Kardynał Ratzinger: „my swoje chrześcijaństwo przeżywamy raczej ze zmarszczonym czołem i świadomością napiętych problemów, do tego stopnia, że mamy prawie nieczyste sumienie, gdy czasem przeżywamy radość z naszej wiary - obawiamy się, by nie poczytano nam tego za triumfalizm. W swej najgłębszej istocie radość chrześcijańska ma ścisły związek, wedle św. Pawła, z centralną prawdą naszej wiary, tj. z dogmatem Trójcy Świętej, z Jej wieczną miłością...”.
Mówią i piszą mądrzy tego świata: „dwa bieguny”, „obydwie strony sporu”, „jedna i druga strona konfliktu”. Otóż ja się nie czuję żadnym biegunem, nie czuję się żadną stroną sporu, nie czuję się żadną jedną ani drugą stroną konfliktu. Modlę się na Krakowskim Przedmieściu z tymi, którzy się modlą, i jestem tam obecny - po kapłańsku. Tam nie ma konfliktu. Tam trwa modlitwa. A jeśli pojawiają się jakieś zarzewia konfliktu, to wychodzą one od ludzi z prokuratorskim zacięciem, z papierosem w zębach. To jest inny temat.
Przychodzimy. Przychodzimy, aby spotkać się z Chrystusem. Na modlitwie rozkwita nasze człowieczeństwo. Modlitwa jest zwieńczeniem i najpiękniejszym wyrazem ludzkich potencjalności serca i umysłu, najpiękniejszym wyrazem człowieczeństwa - humanitas! Nie jeden już raz wracam do pięknej refleksji Kardynała Josepha Ratzingera o człowieku modlącym się:
„Czymś naprawdę najgłębszym, czymś, co życie ludzkie czyni w ogóle życiem, jest to, że Bóg kontaktuje się z nami a my z Nim. To jest miarą gwarantującą naszą godność. Dzięki niej żyjemy i odkrywamy nasze człowieczeństwo, obdarowujemy innych i sami jesteśmy obdarzani. A jeśli będziemy żyć według tej miary, świadomi swej przynależności do Boga, to poprzez Boga świat stanie się ludzki.” (Münchener Katholische Kirchenzeitung, 21.5.78, cyt. za: Służyć prawdzie, 26 X).
„Czymś naprawdę najgłębszym, czymś, co życie ludzkie czyni w ogóle życiem, jest to, że Bóg kontaktuje się z nami a my z Nim. To jest miarą gwarantującą naszą godność. Dzięki niej żyjemy i odkrywamy nasze człowieczeństwo, obdarowujemy innych i sami jesteśmy obdarzani. A jeśli będziemy żyć według tej miary, świadomi swej przynależności do Boga, to poprzez Boga świat stanie się ludzki.” (Münchener Katholische Kirchenzeitung, 21.5.78, cyt. za: Służyć prawdzie, 26 X).
Na Krakowskim Przedmieściu Bóg nawiedza nasze serca. Odchodzimy z modlitwy pełni radości. A na koniec dnia śpiewamy Panu Bogu pełną ufności, starą, katolicką pieśń:
Wszystkie nasze dzienne sprawy
przyjm litośnie, Boże prawy,
a gdy będziem zasypiali,
niech Cię nawet sen nasz chwali…
Niech Bóg będzie uwielbiony w naszym trudzie i w naszym odpoczynku.
* * *
Msza Święta:
Za Zbigniewa i Annę - o zdrowe potomstwo, o uwolnienie Zbigniewa ze zniewoleń (heavy metal i inne) i o uleczenie międzypokoleniowych grzechów w ich rodzinie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie starczy dni i słów, by nie będąc posądzaną o złe zamiary czy fanatyzm (hehehe - niektórzy tak myślą)nie dziękować Księdzu za Jego dobro i Bogu za takich Kapłanów jak Ksiądz Jacek czy Jerzy lub Stanisław.
OdpowiedzUsuńKatolik nie jest na Krakowskim Przedmieściu stroną sporu - On jest żertwą modlitewną za tych, którzy sporów szukają!!!
A Ksiądz ze swoją postawą czy pan dr Krajski ze swoim dziełem (prowadzenie strony Obrońców Krzyża - a nie pomnika (sic!) pomagacie zachować i pomnożyć Wiarę.
Bóg Wam zapłać za to!
Uleczenie międzypokoleniowych grzechów? Czyli Zbigniew i Anna nie są tacy, jak chcą inni? Smutne.
OdpowiedzUsuńMyszka:
OdpowiedzUsuńnie komentuję publicznie intencji zamawianych Mszy Świętych. I byłbym wdzięczny, gdyby moi Czytelnicy zechcieli zastosować się do tej szlachetnej reguły.
Lepiej będzie pomodlić się za wspomnianą rodzinę.
Tak jest :)
OdpowiedzUsuńOjcze Nasz....
Zdrowaś Maryjo ....
Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Św. .....
Ponadto dołączę ich do swego dziesiątka Różańca